dubeltowo
Lecę, czyli przemieszczam się w powietrzu samolotem, czyli aeroplanem. Niedaleko, czyli opodal rozgrywa się, czyli toczy dziwna, czyli rzadko spotykana historia, czyli bieg wydarzeń.
Środkowy, czyli centralny fotel zajmuje, czyli okupuje blondynka, czyli złotowłosa. Z wściekłości, czyli nieopanowanej złości niemal płacze, czyli jest bliska łez. Tymczasem na miejscach skrajnych, czyli symetrycznych względem blondynki, krępy, czyli niewysoki i mocno zbudowany mężczyzna, czyli facet oraz prowincjonalna kobiecina, czyli baba z Marymontu prowadzą niezobowiązujący, czyli potwornie nudny dialog, czyli rozmowę zupełnie, czyli absolutnie nie przejmując się, czyli olewając rozwścieczoną, czyli doprowadzoną do skrajności panienkę, czyli damę.
Czekając, czyli pozwalając na upływ czasu, na bagaż, czyli moją walizkę zauważam, czyli dostrzegam ich znowu, czyli jeszcze raz. Ona, czyli kobieta wybucha, czyli robi awanturę. On, czyli mężczyzna zaciska, czyli mocno zwiera wargi, czyli usta.